Witam w Psycho-Fusach!

Kiedy pijesz kawę lub herbatę, to wypijasz napój będący jej esencją. Na dnie kubka zwykle zostają fusy. Wszystko, czego doświadczamy w życiu, również zostawia fusy - emocjonalny odcisk. Jeśli przyjrzymy się mu bliżej, pobędziemy z nim, to doświadczymy odkrycia tego, co ważne, a co w psychoterapii nazywamy wglądem.

Mój blog, to notes dla moich wglądów, które pojawiały się w trakcie szkoleń, doświadczeń terapeutycznych, superwizyjnych, czy pracy w gabinecie.
Zamiast wysypywać je do kubła nieświadomości, dzielę się nimi - z Wami.

Mam nadzieję, że lektura bloga pozwoli Państwu odkryć to, co ważne.


Pozdrawiam -
Jakub Bieniecki

10 grudnia 2013

Ogień i woda





Nie wiem, gdzie leży ta kraina i czy naprawdę istnieje, ale pozwólcie, że Wam o niej opowiem. A jest to historia przedziwna. 

W krainie tej żyły dwa plemiona. Na Północy Plemię Lodu, a na Południu Plemię Ognia. Ich ziemie rozdzielała bystra rzeka. Północną część krainy pokrywały tafle zamarzniętych jezior i przysypane śniegiem drzewa. Niebo było błękitne, choć panująca nieustannie mgła, dodawała krainie szarości. Północna ziemia pękała od mrozu, a rozgałęzione szczeliny wypełnione były zamarzniętą woda. Natomiast południową część krainy pokrywały liczne skały i ziejące ogniem wulkany. Choć na południu niebo nabrało od ognia koloru czerwieni, to panował mrok od wszechobecnego popiołu. Wysuszona od gorąca ziemia pękała, a jej szczeliny wypełniała wulkaniczna lawa.

Nikt nie widział, czy to plemiona czyniły ziemię mroźną lub ognistą, czy to ziemia czyniła plemiona takimi, jakie są. Od wieków jednak plemiona walczyły ze sobą o panowanie nad całą krainą. Jeśli w bitwie było więcej Ludzi Lodu, ich moc niszczyła energię Ludzi Ognia, po czym ofiary gasły i zamieniały się w proch. Jeśli przewaga była po stronie Ludzi Ognia, ich moc paliła barierę ochroną Ludzi Lodu, a ich ciała parowały i rozpływały się wodą. W miejscach klęski Plemienia Lodu pojawiała się mgła oraz powstawały zamarznięte jeziora. Tam, gdzie pokonano Plemię Ognia, proch łączył się i przeobrażał w skały.

Istnieje legenda o pięknej Lodowej Jutrzence. Młodziutka Jutrzenka mieszkała blisko rzeki i właśnie tam najczęściej wybierała się na spacer. Patrząc na rzekę rozmyślała o przemijaniu i niekończącej się wojnie. Ta sama legenda mówi o lśniącym Wieczornym Płomyku. Młody Płomyk mieszkał po drugiej stronie, również blisko rzeki. Znudzony wojną często siadał na kamieniu i wpatrywał się w rzekę zastanawiając się, ile wody jeszcze upłynie, zanim coś się zmieni w całej krainie. 

I pewnego razu jego nudę przerwał widok, zbliżającej się z drugiej strony, lodowej panny. Ukrył się więc za kamieniem i przyglądał się bacznie. Kryształowo lśniące ciało o gładkich kształtach, błękitne oczy i połyskujące usta. Włosy Lodowej Jutrzenki pokryte były śniegiem. Wieczorny Płomyk tak się zachłysnął widokiem, że zapomniał, iż patrzy na odwiecznego wroga. Zmarszczył brwi i z przekąsem na twarzy wrócił do domu. W nocy nie mógł zasnąć, bo gdy zamykał oczy, to co rusz widział lodową pannę. Zły był przy tym na siebie, że tak się za dnia napatrzył.

Nazajutrz próbował znaleźć sobie zajęcie, jednak obraz panny nie dawał mu spokoju. Rozejrzał się zatem, czy nikt go nie pilnuje i ruszył nad rzekę. Nad rzeką nikogo nie widział, więc przysiadł na kamieniu i wpatrywał się w wodę. Nie wiedział jednak, że za drzewem ukryła się Lodowa Jutrzenka. Tym razem ona wypatrzyła go pierwsza i z bijącym sercem przyglądała się młodzieńcowi. Pod twardą i ciemną od popiołu skórą widziała płynącą w żyłach lawę. W miejscu serca ciało promieniowało ogniem, dokładnie tak, jak oczy młodzieńca. Gdy wpatrywała się w lśniące płomyki poczuła, jak coś rozgrzewa ją od środka i tak się wystraszyła, że uciekła do domu. Również ona nie mogła spać, bo gdy zamykała oczy, widziała oczy młodzieńca i bijący w nich żar, a wtedy doznawała tego dziwnego uczucia ciepła. Była zła na siebie, bo nie rozumiała, dlaczego to uczucie choć przerażające, było przyjemne.

Zarówno Lodowa Jutrzenka, jak i Wieczorny Płomyk podglądali się wzajemnie, bowiem nie mogli się oprzeć uczuciom, które wołało ich nad rzekę. Nastał jednak dzień, w którym wydarzyło się nieuniknione. Jedno skrywało się za kamieniem, drugie za drzewem. Czekali tak zniecierpliwieni, lecz nikt się nie pojawiał na oczach drugiego. Lodowa panna zrobiła krok zza drzewa. W tej samej chwili zza kamienia postanowił wyjść ognisty młodzian. Stali tak naprzeciw siebie bez ruchu, i nie wiadomo było, czy młodzian spalił się ze wstydu, a panna zamarzła ze strachu, czy też było odwrotnie. 

To, co poczuli dalej, było o wiele silniejsze. Młodzian, patrząc w błękitne oczy, doznawał obezwładniającego spokoju i ukojenia, zaś jego skóra miękła i nabierała wrażliwości na dotyk. Rozkosznie paraliżujące spojrzenie sprawiało, że nie wiedział, co się z nim dzieje. Pragnął jednak więcej. Lodowa Jutrzenka, zapatrzona w płomienne oczy, czuła jak jej ciało rozgrzewa się w środku. Ciepło rosło falami i sprawiało, że jej ciało przyjemnie drżało. Jakaś większa siła przyciągnęła ich do siebie i tak oto stali już przed sobą, na drzewie leżącym na rzece. Uczucie ciepła tak ogarnęło Jutrzenkę, że brakowało jej oddechu. Serce biło jej coraz szybciej z każdą następną falą. Bała się tego, co za chwilę się stanie, jednak nie mogła oderwać wzroku od iskrzących oczu. Fala gorąca wstrząsnęła jej ciałem tak, że niemal upadła. Złapał ją Wieczorny Płomyk i przytulił do siebie. Poczuł, jak jego wewnętrzny ogień rośnie, pulsuje i wybucha niczym wulkan. Nieznane dotąd uczucie wstrząsnęło nim tak mocno, że oboje upadli. Zapatrzeni w swoim spojrzeniu połączyli dwa światy, chociaż żadne z nich nie było w stanie teraz myśleć ani o wojnie, ani o swoich domach. Płomyk pochłonięty spojrzeniem nie widział, jak ciało młodej Jutrzenki stopniowo się rozpływa. Podobnie pochłonięta Jutrzenka nie widziała jak gaśnie ciało Płomyka. Dwa splątane ciała stopiły się w jedną materię, która po chwili eksplodowała promieniami we wszystkich kierunkach. 

Wybuch spowodował huragan, który na Północy rozgonił mgłę, a na Południu zebrał cały popiół i ukształtował go w wielką kulę. Kiedy kula pochłonęła ogień wulkanów, huragan wyniósł ją wysoko ponad niebo. Ciepłe promienie, padające z góry na krainę, roztopiły cały lód Północy. Para powstała z roztopów ukształtowała na niebie chmury, z których potem spadł deszcz. Woda ugasiła rozżarzoną ziemię Południa, wypełniła również szczeliny, po czym wsiąkła w ziemię czyniąc ją miękką i żyzną.  

A co stało się z plemionami? 
Wspomnij o nich będąc w górach lub pływając po morzu.