Chciałbym rzec słów kilka na temat hipnozy, o której krąży sporo mitów i plotek, a dla niektórych to wręcz czarna magia i lepiej tego nie próbować.
- Bo można zrobić krzywdę... bo mogą nam kazać zrobić coś, czego nie chcemy...
- Bo przejrzą nasze najskrytsze myśli... bo wyjdzie z nas potwór... bo można doświadczyć traumy...
Mitów jest pewnie więcej. Nie zamierzam tu robić rozprawki naukowej na temat hipnozy, a raczej wytłumaczyć co się dzieje w transie, co można dokonać, a czego nie można.
Hipnozę (zwaną też transem) najprościej można opisać jako stan, w którym spada aktywność mózgu, w którym odcinamy się od tego, co na zewnątrz, a zagłębiamy się bardziej w sobie - w każdym razie jest to stan, w którym odpoczywamy. Kiedy śpimy nasz organizm, nasz mózg też odpoczywa, wtedy to regenerujemy siły.
Aby wyobrazić sobie stan hipnotyczny można porównać to do takiego snu "z otwartym uchem". Kiedy śpimy i wchodzi ktoś do pokoju, albo słyszymy odgłosy domowego zwierzaka - mamy świadomość i pewność kto lub co to jest, ale nie budzimy się. Podobnie z budzikiem i drzemką - wiemy, że już pora wstawać, wiemy, że zadzwoni budzik, ale przedłużamy chwilę snu jak najdłużej, ponieważ...to dla nas przyjemne. Taki "sen na jawie" zdarzał mi się nie raz w nocnym pociągu, kiedy obok są obcy ludzie, co pewien czas zagląda konduktor - śpię płytko i czujnie. To tak, jakby jedną nogą być świadomym tego, co dzieje się na zewnątrz, a drugą być w relaksującym śnie.
Osoba, która jest w transie niechętnie otwiera oczy i niechętnie mówi. Bo czy chcielibyście rano pomiędzy drzemkami odpowiadać na czyjekolwiek pytania? :) Jeśli widzimy na filmie osobę relacjonującą przeżycia z przeszłości, to owszem jest to możliwe, ale ja bym takiego wysiłku nie włożył :) Kiedy trzeba kończyć trans i wyprowadzić pacjenta z hipnozy, to jest to moment tak okrutny, jak budzenie się o 4.00-5.00 rano do pracy. Chyba, że ktoś lubi, to przepraszam.
W stan hipnotyczny wprowadza druga osoba, ale możemy też wprowadzić się w trans sami. Jak mówi moja nauczycielka hipnozy - z tym jest jak z seksem, można coś robić samemu, ale we dwoje zawsze lepiej. Istnieje wiele metod wprowadzania w trans - ktoś korzysta z monety, ktoś z wahadełka, ktoś coś robi z rękami, a inni hipnotyzują po prostu głosem. Nie jest to jednak żadna magia. Każdy z Was wchodzi w mniejszy lub większy trans kilka razy dziennie. Najlepiej wiedzą o tym kierowcy, którzy patrząc na drogę, trzymają kierownicę, zmieniają biegi, włączają kierunkowskazy, słuchają radia lub rozmawiają - pewne rzeczy robią mechanicznie, bez kierowania uwagi na różne czynności. To właśnie tzw. dysocjacja pozwala odciąć się od większości rzeczy i koncentrować na innej ważniejszej. Podczas pisania tego posta przeleciało wiele utworów muzycznych, których tytułów pewnie nie przytoczę. Ale fakt, że świadomie nie zwróciłem uwagi, nie oznacza, że moja nieświadomość tego nie wychwyciła. I jest to ważny aspekt pracy z hipnozą, żeby dotrzeć i pracować z nieświadomością.W trakcie indukowania (wprowadzania transu) nasza uwaga rozprasza się na wszystko, co dookoła, koncentrując się na głosie hipnotyzera. Dzięki temu odcinamy się od tego, co na zewnątrz, a zagłębiamy bardziej w siebie. Czyli podobnie dzieje się, kiedy zasypiamy.
Zwykle nie pozostawiamy pacjenta samego sobie w hipnozie. Prowadzimy pacjenta, pozwalamy mu doświadczać procesu, w zależności czego potrzebuje, aż do wyprowadzenia z transu.
W środku pracy dużą rolę pełnią tzw. sugestie post-hipnotyczne - czyli to, co pacjent zrobi po transie w swoim czasie, a co przekazaliśmy - to jeden z głównych elementów pracy terapeutycznej. To dzięki tym sugestiom pacjent będzie np. czuł się pewny w wystąpieniu publicznym, dobrze zda egzamin, dobrze pobiegnie na 100m, zachowa się inaczej w relacjach, będzie znieczulony, przestanie odczuwać ból czy inne objawy itd. Warunek jest jednak taki, że pacjent tych sugestii chce i potrzebuje. Kiedy w transie pojawią się indukcje niechciane dla pacjenta, ten zwykle budzi się zdenerwowany i oburzony, po czym wychodzi z gabinetu i już nie wraca :) Jeśli hipnoza jest tak głęboka, że pacjent nie zareaguje, to najpewniej przypomni sobie o nich w sytuacji, której dotyczyła sugestia. Świetnie udowodnili to "Pogromcy mitów" z kanału Discovery. Zatem można być spokojnym - nie da się człowiekowi wmówić czegoś, czego nie chce.
c.d.n. - JB