Ostatnio w rozmowie z przyjaciółką o zazdrości przyszła mi do głowy taka refleksja i chciałbym się nią z Wami podzielić, a Wy oceńcie na ile jest ona prawdziwa w życiu codziennym :)
W psychoanalizie istnieje pojęcie projekcji, która polega na przypisywaniu innym osobom uczuć, przekonań, cech czy zachowań - które należą do nas. Jest to jeden z najprostszych (niedojrzalych) mechanizmów obronnych naszego ego :)
Przykłady można mnożyć. Zapewne spotkaliście się z takim zachowaniem, kiedy Wasza znajoma osoba zaczyna "wmawiać" Wam:
- Chyba jesteś zła.
- Ja zła? No co ty?
- No przecież widzę, że jesteś...
Przy czym osobę tą roznosi z napięcia, Wy jesteście spokojni, ale wiecie, że przy niej to się zaraz zmieni :)))
Albo cichym, z ostatnią nutką nadziei głosem mówi Wam:
- Przyszłam do ciebie, bo siedzisz taka smutna.
- Ale wszystko wporzo, nie jestem smutna.
- Nie? oj chyba jesteś, siedzisz tak sama. No nie smuć się.
Czy choćby takie:
- Widzę, że ona ci się podoba, chciałbyś ją poderwać co? No przecież widzę, że nie możesz oderwać oczu od jej nóg...
Albo zwykłe:
- Wiem, że masz ochotę na czekoladę...
Ostatnio zaobserwowane przeze mnie "zazdrosne przypadki" pobudziły moje - uśpione na okres wakacji - szare komórki i pamięć. Skojarzyłem je z innymi, które miałem okazję obserwować w ciągu wielu lat. Często okazuje się, że bardzo zazdrosne są osoby, które mają sporo "za uszami" :) Od niewinnych rozmów na GG, wiadomości e-mail, sms'y, poprzez przelotne randki, aż do wieloletnich romansów! Hah, ale wystarczy malutki uśmiech płci przeciwnej w stronę ich partnera/partnerki, a gotowi sa wydrapać oczy!Do tego niektórzy komentują: Popatrz jaki zazdrosny, pewnie bardzo ją kocha. :)
Jak to się ma do projekcji?
Powyżej opisane doświadczenia skłoniły mnie do wyciągnięcia wniosku, iż osoby zazdrosne projektują na swoich partnerów swoje potrzeby i przeżycia. Następnie reagują lękiem przed niewiernością i złością. Projekcja służy obronie ego, a jak wiemy najlepszą obroną jest atak ;-) Prawdopodobnie na nieświadomym poziomie osoby zazdrosnej istnieje wewnętrzne przekonanie, które można by opisać zdaniem: Lepiej oskarżę ciebie i udowodnię niewierność tobie, zanim ty udowodnisz ją mi.
To spory kawałek funkcjonowania osób paranoidalnych, dla których (i ich partnerów) to codzienność, podobnie jak awantury w innych kwestiach, ale o zaburzeniach osobowości niebawem ;-)
W dyskusji pojawił się końcowy wniosek, że jednak w związku potrzebna jest ta lekka nutka zazdrości.
W związkach, w których partnerzy sobie ufają, prawdopodobnie odbywa się to naturalnie. Jeśli jednak partner jest nadmiernie beztroski i ufny, to jestem za tym, by dorzucić szczyptę zazdrości - ot dla zdrowotności związku! Dodać coś przy zdawaniu relacji z imprezy lub przed nią - wyobraźnia w tym względzie najlepsza. Prawdopodobnie zostanie to potraktowane jako żart, ale ten 1% będzie już zasiany ;-)
Oczywiście nie należy zapominać, że szczypta - to nie stołowa łyżka.
Podkreślam, że powyższy przepis jest dla związków o wysokim poziomie zaufania. Nie zgotuj sobie awantury, jeśli w Twoim związku niepewność co do wierności jest znacznie większa niż ten 1% :D
Jestem ciekawy Waszych opinii i doświadczeń w tej kwestii.
Życzę Wam tej pozytywnej szczypty - nie mniej, nie więcej.
Pozdrawiam serdecznie!
- JB