Witam w Psycho-Fusach!

Kiedy pijesz kawę lub herbatę, to wypijasz napój będący jej esencją. Na dnie kubka zwykle zostają fusy. Wszystko, czego doświadczamy w życiu, również zostawia fusy - emocjonalny odcisk. Jeśli przyjrzymy się mu bliżej, pobędziemy z nim, to doświadczymy odkrycia tego, co ważne, a co w psychoterapii nazywamy wglądem.

Mój blog, to notes dla moich wglądów, które pojawiały się w trakcie szkoleń, doświadczeń terapeutycznych, superwizyjnych, czy pracy w gabinecie.
Zamiast wysypywać je do kubła nieświadomości, dzielę się nimi - z Wami.

Mam nadzieję, że lektura bloga pozwoli Państwu odkryć to, co ważne.


Pozdrawiam -
Jakub Bieniecki

24 czerwca 2010

O aborcji

Chciałbym napisać kilka słów o aborcji.

Jako młody student we wszelkich sondach czy debatach zawsze opowiadałem się za zalegalizowaniem aborcji. Nauka terapii na gruncie filozofii hellingerowskiej sprawiła, że dziś patrzę na to zupełnie inaczej...
Różne są przyczyny dokonywania zabiegu aborcji. Najczęściej jest to tzw. "wpadka", nastoletni wiek, zagrożenie zdrowia czy życia matki (dziecka), ale też zdarzają się aborcje ciąży po gwałcie.
Nie jest moją intencją ocena tego, kiedy i czy w ogóle prawo powinno sankcjonować dokonywanie zabiegu aborcji. Moją intencją jest przekazanie tego, co mogłem obserwować w różnych pracach ustawieniowych, oraz to, co o tym mówi nauka Berta Hellingera. Nie interesuje mnie debata prawna, językowa, biologiczna, itp. Proszę też odpuścić mi nazewnictwo - wiem, że dla niektórych ma znaczenie czy mówimy o ciąży, płodzie, dziecku, nienarodzonym dziecku, itd. Będę pisał dowolnie.  

Utrata ciąży pozostawia ślady. Bez względu na to, czy matka była ciąży świadoma, czy nie. Dziwne? A jednak prawdziwe. Myślę, że im bardziej dojrzała ciąża, tym trudniejsze są skutki. Ponieważ, w odróżnieniu od poronień, aborcja jest aktem świadomym i celowym, łączy się często z winą. Nieprzyjęcie tej winy oznacza nieprzyjęcie dziecka. Znaczy to, że dziecko nie otrzymuje swojego należnego miejsca w systemie rodzinnym. Nie chodzi mi już tyle o fizyczne miejsce w świecie, co bardziej o miejsce w sercu - w duszy. 

Kiedy ktoś nie otrzymuje miejsca, wtedy mówimy o wykluczeniu. Często prowadzi to do identyfikacji kogoś z systemu rodzinnego - z osobą wykluczoną. Taka identyfikacja może w jakiś szczególny sposób objawiać się - innymi słowy - dawać objawy (w ciele, duszy). Trudności tych najczęśćiej doświadcza matka i następne dzieci - jesli będzie jej dane je mieć... 

Tu pojawia częsty problem, o którym na pewno słyszeliście nie raz - trudności z zajściem w ciążę po aborcji. Filozofia hellingerowska mówi o przechodzeniu  pewnych spraw (jak np. potrzeba przyjęcia kogoś, uszanowania, wyrównania czegoś) między pokoleniami w obrębie danej rodziny. Sprawy, które "nie dokończyły się" w pokoleniu naszych rodziców lub dziadków, mogą przejawiać się w naszym życiu. Zgodnie z tym, również "nieprzyjęte dziecko" może być tym, co nas w pewien sposób obciąża. Para, która stara się o dziecko i nie może go mieć, albo traci ciąże wskutek poronienia, płacze z rozpaczy nad nienarodzonym dzieckiem. Często ta para nie jest świadoma tego, że płacze także nad innym, nienarodzonym dzieckiem. Zaryzykowałbym też stwierdzenie, że strata ciąży wskutek poronienia, może być także wyrównaniem, za aborcję własną lub pochodzenia systemowego (np. matki). Wtedy okazuje się, że żałoba po tej stracie coś otwiera i para zachodzi w ciążę :) Piszę o parze, ponieważ obciążenia te mogą płynąć od strony kobiety, ale też i mężczyzny - wtedy kobieta może stać się jakby w służbie tego, co wnosi mężczyzna.

Innym i ciekawym obrazem, wielokrotnie przytaczanym przez Berta Hellingera, z dużą zresztą pewnością siebie, jest rozstanie się pary wskutek aborcji. Związek, w którym dokonano aborcji, rozpada się. Jest możliwe jednak, żeby trwał, ale pod warunkiem przyjęcia winy i jakby "rozpoczęcia związku na nowo". Czyli tak, jakby para wchodziła w związek z "czystym kontem", bez żadnych zarzutów wobec siebie.

Spotkałem w swoim życiu wiele osób, które mimo swojego wieku (np. 20-40+ lat) z wyglądu i zachowania przypominają małe dzieci. Kobiety zachowują się jak dziewczynki, a mężczyźni jak beztroskie maluchy. Czasem, kiedy zdarza im się płakać, bywa że nawet "chlipią" jak małe dzieci. To właśnie identyfikacja z dzieckiem sprawia, że tak odbieramy te osoby. To, w jaki sposób żyją, łączy ich z dzieckiem.

Na osobną wzmiankę zasługuje też bezpodstawna nienawiść w stronę dzieci. Zdarza się, że od najmłodszych lat ktoś nienawidzi dzieci i nie potrafi tego wytłumaczyć. Po prostu tak ma.

Chyba najtrudniejszy obraz jaki widziałem, to dążenie ku śmierci - depresje i wyniszczające uzależnienie od narkotyków. Warto w tym miejscu też zaznaczyć problemy z tarczycą. Bardzo często dynamika chorej tarczycy u kobiet, jest związana właśnie z aborcją. Myślę, że obraz operacji - wycinania - gruczołu tarczycy, jest dosyć dosadny. Charakterystyczne też jest to, że dziesięciokrotnie częściej na tarczycę chorują kobiety. Mężczyźni zwykle przyjmują objawy depresyjne - częsty smutek, pesymizm, odrzucenie życia i brak energii, czego przyczyną nie jest rozstanie ani utrata ważnej osoby. Zwróćcie uwagę na ludzi, którzy nie przyjmują życia, którzy je w jakimś sensie odrzucają - np. nie chcą się rozwijać, odrzucają rzeczy wartościowe, z których przeciętny człowiek raczej nie rezygnuje. 
Uzależnienie od narkotyku, które jest wyniszczające, jest podążaniem ku śmierci  - w tym wypadku podążaniem ku utraconemu usuniętemu dziecku.

Co można zatem zrobić, jeśli stajemy się uwikłani w podobnych trudnościach? Na pewno musimy dla tego dziecka zrobić miejsce w sercu. Kobieta (para), która usunęła dziecko powinna przyjąć winę, co często łączy się z żałobą. Dobrze też jest zadbać o miejsce pochówku, czy raczej grobu, płyty pamiątkowej, albo czegoś symbolizującego pamięć. Rodzice mają prawo nadać dziecku imię. Dobrze jest też nosić przy sobie coś symbolizującego dziecko, np. jakiś przedmiot, jako coś, co w sytuacji występowania objawu (i nie tylko), będzie łączyć nas z dzieckem. Można też zrobić coś dla dzieci, nawet zostawić pluszaka na placu zabaw :) Te pomysły pojawiają sie w nas najczęściej same, dlatego warto słuchać intuicji. W przypadku aborcji dokonanej przez kogoś z naszego systemu rodzinnego, kiedy to nie nasze dziecko, nie powinniśmy mu nadawać imienia. Wtedy często wystarczy pamięć i działania symboliczne. Najważniejsze jednak, by dziecku dać  miejsce w naszym sercu. 

Pozdrawiam - JB.