Witam w Psycho-Fusach!

Kiedy pijesz kawę lub herbatę, to wypijasz napój będący jej esencją. Na dnie kubka zwykle zostają fusy. Wszystko, czego doświadczamy w życiu, również zostawia fusy - emocjonalny odcisk. Jeśli przyjrzymy się mu bliżej, pobędziemy z nim, to doświadczymy odkrycia tego, co ważne, a co w psychoterapii nazywamy wglądem.

Mój blog, to notes dla moich wglądów, które pojawiały się w trakcie szkoleń, doświadczeń terapeutycznych, superwizyjnych, czy pracy w gabinecie.
Zamiast wysypywać je do kubła nieświadomości, dzielę się nimi - z Wami.

Mam nadzieję, że lektura bloga pozwoli Państwu odkryć to, co ważne.


Pozdrawiam -
Jakub Bieniecki

12 stycznia 2010

O rozstaniu - cz. II

Od napisania I części upłynęło sporo czasu. Niektórzy spodziewali się powrotu do tego zagadnienia trochę szybciej, co jednak nie nastąpiło. Pojawiło się u czytelników trochę złości, a niektórzy być może stracili nadzieję, że kiedykolwiek II część powstanie.

Podobnie dzieje się, kiedy się rozstajemy. Pojawiają się emocje, zwykle smutek, żal, lęk albo złość. Złość jest o tyle "przydatnym" uczuciem, że często zastępuje inne, ważniejsze. Lepiej przecież czuć złość, która daje energię, niż odczuwać żal po stracie i smutek. Złość łączy się z buntem, niezgodą na rozstanie. Dobrze jest na tym etapie dać ujść złości, w najmniej destrukcyjny sposób (tzn. bez krzywdzenia innych i siebie), najlepiej w sposób fizyczny angażując swoje ciało i głos. Dusza dobrze "krzyczy poprzez ciało".

Kiedy damy miejsce złości, do głosu mogą dojść uczucia, które są pod spodem. To przede wszystkim żal po stracie, utrata nadziei, odczucie bezradności, samotności i płynące z tego smutek czy lęk. To właśnie te trudne uczucia są przyczyną zachowań obronnych, takich jak np. zapijanie, ćpanie, autoagresja i próby samobójcze, przelotne czy przypadkowe relacje seksualne. Takie zachowania, które mają na celu uniknąć odczuwania przez nas trudnych uczuć, nazywane są w terapii
acitng out'em. Trudne rozstanie może też uruchomić zaburzenia nastroju np. depresję. Bywa często, że na tą bolesną miłosną dziurę zakładamy łatę w postaci szybkiego wejścia w nowy związek, ale do tego przejdę później.


To co udało mi się jeszcze zaobserwować w tej fazie, to zjawisko, które nazwałem "ostatnie podrygi". Oboje partnerzy, jeśli nie nawiązują nowej relacji, po rozstaniu są mocno sfrustrowani, jako że tracą nagle partnera, a przez to jego uwagę, opiekę, ciepło i seks. I tu nagle zachodzi swoiste rozszczepienie - niejako zapominam o "ciemnej stronie" partnera i spotykam się z nim na kawie, rozmawiam i uprawiam seks jakby nic się nie wydarzyło! Na tym etapie wydaje się, że ludzie mogą do siebie wracać i tak też się często dzieje. Zgodnie z filozofią hellingerowską możliwe jest (szczególnie po trudnych kryzysach, np. usunięcie dziecka pary) dalsze trwanie związku, jeśli uzna się go za zupełnie nowy, pozostawiając wszystko co było za sobą bezpowrotnie - bez obwiniania, bez rozliczania z przeszłością. Moje obserwacje pokazują jednak, że "ostatnie podrygi" są najczęściej formą upewnienia się pary, co do słuszności decyzji o rozstaniu :)


Dawanie naszym trudnym uczuciom miejsca - pozwalanie im być, czy po prostu przeżywanie ich - pozwala wejść w ostatnią fazę. Za moment ten należy przyjąć pogodzenie się z rozstaniem, odejściem osoby bliskiej. Akceptacja ta wyraża się w tym, że pozwalam odejść i że sam odchodzę. Kiedy przestaję patrzeć za tą osobą, mogę odwrócić wzrok i skierować go w stronę świata. Mam siłę, żeby iść dalej i szukać miłości. To, co daje siłę, to pozwolenie odejścia osobie, ale zachowanie jej w sercu.

Jak mogę dać miejsce w sercu? Przede wszystkim trzeba spojrzeć na tą osobę z szacunkiem, z miłością, z wdzięcznością. Odrzucając tą osobę odrzucamy jednocześnie wszystko co dobre. Mogę wziąć zdjęcie, albo zamknąć oczy i przywołać obraz tej osoby i powiedzieć zupełnie szczerze: "Dziękuję Ci za wszystko dobre i wszystko złe". Można też wykonać przed tą osobą pokłon. Kto potrafi czuć wdzięczność, przez tego może przepłynąć miłość. Kto przyjmuje wszystko, co dostał od tej osoby, przyjmuje ją dając jej miejsce w sercu.

Analogicznie zamiast palić listy i zdjęcia, można dać im malutki kącik głęboko w szafie, czy pudle na strychu. Bo czy chcielibyście, żeby po rozstaniu Wasi partnerzy spalili Wasze wizerunki i to, w czym zapisała się fizycznie Wasza miłość?

Chyba największe trudności z przyjęciem będą mieć osoby, które przeżyły przykre doświadczenia, czy osoby skrzywdzone, będące w pozycji ofiary. Kiedy w ich duszach jest żółć, gniew, nienawiść, chęć odwetu, zadośćuczynienia - nie ma mowy o rozstaniu w miłości i spokoju. Wtedy te osoby zostają ze sobą na długo związane, mimo fizycznego rozstania. Partnerzy, którzy odeszli są jakby nadal byli obecni - można ich ciągle przywoływać jako przykład "złego męża" czy "złej żony". Można obwiniać go ciągle za sytuację zdrowotną, finansową w jakiej się obecnie jest, czy za samotność, choć minęły lata. Można mieć nowego partnera i dzięki niemu mścić się na swoim byłym. Można też wchodzić w nowe związki i dokopywać obecnym partnerom za poprzednich. Czasem przybiera to postać błędnego koła. Osoby, które mają takie trudności, ale też mają w sobie miejsce na rozwiązanie - być może odnajdą etap, na którym się zatrzymały.

CDN... :)