Witam w Psycho-Fusach!

Kiedy pijesz kawę lub herbatę, to wypijasz napój będący jej esencją. Na dnie kubka zwykle zostają fusy. Wszystko, czego doświadczamy w życiu, również zostawia fusy - emocjonalny odcisk. Jeśli przyjrzymy się mu bliżej, pobędziemy z nim, to doświadczymy odkrycia tego, co ważne, a co w psychoterapii nazywamy wglądem.

Mój blog, to notes dla moich wglądów, które pojawiały się w trakcie szkoleń, doświadczeń terapeutycznych, superwizyjnych, czy pracy w gabinecie.
Zamiast wysypywać je do kubła nieświadomości, dzielę się nimi - z Wami.

Mam nadzieję, że lektura bloga pozwoli Państwu odkryć to, co ważne.


Pozdrawiam -
Jakub Bieniecki

10 maja 2012

Motylem być ...i kochać jedzenie


Wiosna w końcu w rozkwicie. Wiele osób decyduje się na zmianę stylu jedzenia, albo na kuracje odchudzające. Bowiem zbliża się lato... Niektórzy są bardzo zdeterminowani, żeby na plaży godnie wyglądać. Wchodzimy na wagę, czekamy na werdykt... Po chwili rozlega się głośne "O mój boże!", albo najbardziej popularne polskie słowo na "k". Patrzymy w lustro i widzimy prawdziwą fortyfikację - nasze wały ochronne przed depresjogenną jesienią oraz złowrogą zimą. Lubimy zrzucać na jesień i zimę - i nie mowa tu o kilogramach, tylko o odpowiedzialności. Jakby „po cichaczu”, w nocy, te dwie stare i złośliwe baby, czyli Panie Jesień i Zima pompowały nam do brzucha tłuszcz. Ponieważ na wiosnę i lato dwie wredne baby śpią, przychodzi czas zemsty. Czas na walkę! I tu właśnie pojawia się problem. Bowiem tam, gdzie pojawia się walka, tam pojawia się prześladowcza - agresywna relacja. Będąc w takich relacjach z jedzeniem, a także z tymi, którzy nas karmią, w tym - samym sobą, zaczynamy tracić szacunek. Pogardzamy naszym ciałem, naszym sposobem życia i pogardzamy także jedzeniem. Kwintesencję tego widać w zaburzeniach jedzenia – anoreksji, czy bulimii.
Bombardowani reklamami suplementów albo coraz to nowszymi propozycjami diet, sięgamy po coraz bardziej absurdalne sposoby zrzucania kilogramów, licząc na to, że już nie wrócą. Potem jest wielkie zaskoczenie i poczucie winy, że oto znowu przybyło kilo i jest więcej niż np. rok temu. I tak niektórzy męczą się głodzeniem, piciem hektolitrów wody, śmierdzącej skarpetami czerwonej herbaty, lub gorzej - piciem wody z octem. Inni zamieniają się w królika i miesiącami jedzą tylko sałatę oraz marchewkę. A jeszcze inni jedzą przez cały tydzień kapuśniak i cóż się dziwić, że chudną mając codziennie nudności i biegunkę… Nie dziwmy się, jeśli nasze ciało i dusza będą po jakimś czasie wołać o wszystko to, co im bezlitośnie zabrano.
Zapomnieliśmy znaczenia słowa "dieta" i zaczęliśmy kojarzyć je z odchudzaniem - ograniczaniem, zabieraniem, prześladowczą kontrolą. A przecież dieta to dosłownie „styl życia”. I właśnie na nasze style: życia i jedzenia powinniśmy zwrócić uwagę. Wystarczy, że nauczymy się jeść z miłością, czyli traktować z miłością oraz szacunkiem samych siebie i jedzenie, a można spokojnie chudnąć bez ŻADNEJ odchudzającej diety. Bez cudów!
 Mówi się, że chudnąć powinniśmy tyle samo czasu, co tyliśmy. Jeśli szukasz wspaniałej metody, która sprawi, że zrzucisz 5kg w miesiącu, to na pewno nie u mnie. To, co proponuję jest tematem na książkę i trudno zmieścić to w jednym artykule. Jeśli jednak zastosujemy te niewielkie i dosyć przyjemne zmiany w stylu życia, które zaproponuję, mamy możliwość utrzymania wagi wolną od efektu jojo. Trzeba jednak zwolnić tempo życia i zastanowić się nad każdą kwestią, jak to u Ciebie jest. Bez osobistego wglądu trudno o zmianę, ponieważ nieświadomie wracamy do objadania się. Czego sobie nie uświadamiasz? Szukaj uważnie.
Przyjrzyj się temu jak jesz – ile czasu i uwagi poświęcasz jedzeniu? W jakim jesz otoczeniu? Pamiętaj, że jesteś tym, co jesz. Zauważ, czy jesz w biegu, czy głodzisz się, a potem rzucasz na jedzenie jakby było ostatnim w twoim życiu? Jakie emocje towarzyszą twoim posiłkom? Lubimy zajadać złość, smutek i stresy z całego dnia. Zawsze przy jedzeniu odzywają się tradycje i nawyki rodzinne – „Trzeba zjeść wszystko do końca!”. Klasyczny schemat wygląda następująco. Pracujemy, przychodzi głód, ignorujemy go i dalej pracujemy, a potem przychodzimy po dniu pracy głodni i wściekli do domu, włączamy telewizor i łapczywie futrujemy. Właśnie jak wściekły zwierz. Pełny talerz jedzenia zostaje przez nas dosłownie połknięty w ciągu 3-5 minut, ściany żołądka są rozpierane, co czujemy jako nasycenie. Potem kładziemy się na łóżko i pojawia się ten magiczny spokój. To pokazuje, że jedzenie służy przywracaniu spokoju, zupełnie tak, jak niemowlę łączy jedzenie z obecnością matki. Jesteśmy głodni - nie ma matki - czujemy lęk, smutek i złość. Pojawia się mama – pojawia się jedzenie i spokój.
Jak zatem kochać jedzenie i nie tyć? Podam kilka wskazówek, ale powinniśmy mieć na uwadze, że zmiana nawyków, jak np. zostawienie jedzenia na talerzu, może być niczym zdrada swojej rodziny. Łatwo nie jest. 
Należy się z jedzeniem spotkać i je celebrować, to właśnie znaczy – jeść z miłością. Kiedy jesz, oddajesz szacunek jedzeniu, sobie i osobom, które przyczyniły się do tego posiłku. Zanim zaczniesz wprowadzanie zmian pomyśl, co chcesz uzyskać. Motywacja, jest skuteczną siłą napędową i bierze się z celu. Jednak tu kryje się pułapka – jeśli założymy, że chcemy schudnąć do wakacji, Sylwestra, albo, żeby się zmieścić w starą sukienkę – uwierz, że od tego momentu zaczniesz powoli przybierać i znowu zgonisz na efekt jojo. Motywacja musi być długoterminowa, wieloletnia, wiązać się ze zmianą stylu życia. Twoim celem powinno być to, że zaczniesz siebie traktować z szacunkiem i trudno – będziesz się podobać innym. Tak już jest. Jeśli ktoś nie chce być atrakcyjny, zawsze może wrócić do starego stylu jedzenia. Od czego zacząć?
  • Głód – dbaj o to, by się nie głodzić. Powinniśmy jeść przekąski, żeby nie umierać z głodu. Ssanie cukierka pozwala szybko zaspokoić głód, który nas łapie wtedy, kiedy nie możemy nic zjeść.
  • Wydłuż czas posiłku dwukrotnie. Trzeba zmierzyć sobie czas. Jeśli jesz obiad w 5 minut, teraz zjedz go nie szybciej jak w 10 minut. Hiszpanie i Japończycy potrafią przeciągać posiłek w nieskończoność…
  • Spotkaj się z jedzeniem, poświęć mu całą swoją uwagę, wyłącz telewizor. Często jemy w transie, zawieszeni na czymś innym i budzimy się przy rozdętym brzuchu lub pustym talerzu. Jeśli coś lub ktoś odciągnie twoją uwagę – wróć i przenieś uwagę na jedzenie.
  • Mindfulness – tzw. trening uważności. Jedz uważnie, świadomie. Żuj długo, ciesz się smakiem, a następny kęs bierz dopiero jak wszystko połkniesz. Jedz niemal wszystkimi zmysłami. Spróbuj i wąchaj każdy kęs przed zjedzeniem. Wiesz dlaczego nie chce się jeść, kiedy samemu się przyrządza posiłek? Od wdychania aromatów – właśnie o to chodzi. Rozpoznawaj smaki, aromaty, konsystencję, zauważaj jak się ona zmienia, przeciągaj przyjemność jak najdłużej. Z jedzeniem jest trochę tak, jak z seksem. Orgazm w 3 minuty, to nadal mimo wszystko orgazm, ale czy nie lepiej wydłużyć tę przyjemność choćby do 30 minut?
  • Posprzątaj wokół stołu. Wiesz na kogo wychodzisz jedząc w tzw. „chlewie”?
  • Rozładuj złość i stresy przed jedzeniem, odpocznij. Jedzenie to rozkosz, a nie tabletki uspokajające.
  •  Traktuj swój żołądek jak swoje małe dziecko. Jaka matka futruje w dziecko i do tego "śmieciowe jedzenie"?
  • Każdy posiłek traktuj jak uroczystość, ucztę, albo wieczór wigilijny. Mam na myśli sposób w jaki jemy, a nie srebrne sztućce i porcelanę.

Jeśli chcesz schudnąć:
  •  Przez dwa tygodnie spisuj wszystko, co zjadłeś w ciągu każdego dnia. Możesz się zdziwić. A następnie...
  • Zrób 2 listy, podziel jedzenie na to, z którego możesz zrezygnować oraz to, bez którego nie jesteś w stanie żyć. Sama świadomość dużo daje. Ograniczenie na jakiś czas pomoże w chudnięciu. Bo przecież z części możesz zrezygnować, prawda?
  • Schowaj wagę. Tak, to nie żart. Najlepszym wskaźnikiem chudnięcia są wiszące spodnie i komentarze innych ludzi. Waga potrafi się przesunąć o 1kg podczas, gdy cofasz się o dziurkę w pasie. Waga demotywuje, dlatego wyciągnij ją po 3 miesiącach.
  • Kurczenie żołądka to najlepsza metoda. Innymi słowy to popularna dieta MŻ, czyli „Mniej Żreć!”. Po pierwsze przestajemy żreć, a zaczynamy jeść. Po drugie jemy mniej. Jedz za to częściej, jak tylko zgłodniejesz. Ponoć wielkość żołądka to dwie nasze pięści. Zmniejsz ilość jedzenia o połowę. Wyobraź sobie, że całość z talerza po zwinięciu w kulę będzie przypominać Twoją pięść. Po tygodniu kurczenia żołądka nie będziesz w stanie zjeść poprzedniej wielkiej porcji.
  • Godzina zero – wyznacz godzinę, po której nic nie jesz. Jeśli chodzisz późno spać, wyznacz na początek łatwą – 22.00 lub 21.00. Ważne żebyś jej przestrzegał. Potem możesz przesunąć jeszcze niżej. Nie zaczynaj od absurdalnej 18.00, bo np. o północy nie będziesz w stanie zasnąć ze złości. Po tej godzinie możesz napić się soku.
  • Naucz się zostawiać na talerzu. Jedzenie służy zaspokojeniu głodu, a nie nasyceniu do bólu brzucha. Jeżeli nie czujesz się głodny – zostaw. Na początek zostaw zawsze po jednym kęsie potrawy – zobaczysz jakie to trudne. Potem możesz zostawić więcej, aż nauczysz się odmawiać. I pamiętaj, że wyrzuconym jedzeniem zawsze się coś nakarmi - małe zwierzęta, lub choćby bakterie. 
  • Jeden ciepły posiłek w ciągu dnia jest ważny, bowiem ciepły posiłek daje uczucie sytości.
  • Dzień postny. To nie głodówka. Zachowaj wszystkie zasady. To dzień, w którym jemy np. tylko płynne rzeczy, na obiad – tylko zupkę.
  • Uważaj z alkoholem, bo po nim robimy się łapczywi. Zamień codzienną porcje kalorycznego piwa na weekendową wódkę. Albo odłóż piwkowanie na weekend. Jeśli możesz, to samo zrób ze słodkimi napojami gazowanymi. Zamień na wodę lub soki.
  • Na koniec najważniejsze – RUCH. I nie chodzi o kiosk, tylko o aktywność fizyczną. Nie każę Ci biegać i umierać z niedotlenienia. Wystarczy wyjść na spacer. Weź psa, albo znajdź osobę towarzyszącą. Można - jak to potocznie mówimy - „z buta do pracy”. Jeśli możesz pływać, jeździć na rowerze – super. Osobiście polecam szybki nordic walking. Minimum trzy razy w tygodniu. Znajdź to, co dla Ciebie przyjemne. Jeśli nie chcesz się ruszać – nie licz na wielkie efekty.

Cały ten program ma na celu to, co wielokrotnie podkreślam, zmianę relacji z samym sobą i jedzeniem. Zamiast agresywnego obżarstwa można rozkosznie i w spokoju celebrować jedzenie. Cieszyć się świadomie doznaniami płynącymi z jedzenia, aby na koniec osiągnąć tzw. orgazm podniebienia.
Jeszcze zdanie na temat maniakalnych uporów odchudzania. Sposób w jaki traktujemy siebie, to informacja dla potencjalnego partnera, jak będziemy traktować jego, czy sam związek. Zmiana postrzegania oraz odnalezienie miłości do samego siebie, to cecha bardziej atrakcyjna niż wygląd.
Życzę zatem smacznego odchudzania i jedzenia z miłością!
JB