Witam w Psycho-Fusach!

Kiedy pijesz kawę lub herbatę, to wypijasz napój będący jej esencją. Na dnie kubka zwykle zostają fusy. Wszystko, czego doświadczamy w życiu, również zostawia fusy - emocjonalny odcisk. Jeśli przyjrzymy się mu bliżej, pobędziemy z nim, to doświadczymy odkrycia tego, co ważne, a co w psychoterapii nazywamy wglądem.

Mój blog, to notes dla moich wglądów, które pojawiały się w trakcie szkoleń, doświadczeń terapeutycznych, superwizyjnych, czy pracy w gabinecie.
Zamiast wysypywać je do kubła nieświadomości, dzielę się nimi - z Wami.

Mam nadzieję, że lektura bloga pozwoli Państwu odkryć to, co ważne.


Pozdrawiam -
Jakub Bieniecki

19 marca 2010

Idź do psychologa...cz. I

Witam. Znów komentarze wzbudziły potrzebę pisania i dzięki bardzo za podsuwanie pomysłów.

Powszechnie panuje przekonanie, że w problemach osobistych, par czy rodzin pomagają nam psycholodzy. Słyszę często: "byłam u psychologa, ale ta pani tylko..." i wywód jak to nieprofesjonalnie podszedł do sprawy, że pieniądze utopione, itp. Dlatego wrócę do tego, o czym pisałem kiedyś, czyli do różnicy pomiędzy specjalnościami jak np. psycholog, a psychoterapeuta.

Generalnie psycholog czy każdy inny pomagacz po studiach rzadko posiada jakąkolwiek wiedzę, czy umiejętności w zakresie psychoterapii. Ze studiów wychodzi się nafaszerowanym wiedzą akademicką, popularną, badaniami, statystykami i garstką doświadczenia. Ale to niestety mało. Nie dziwi więc fakt, że szybciej pomoże przyjaciel niż ten tzw. "specjalista". Dlatego chciałem jeszcze raz przypomnieć Wam, że psychoterapeuta, to osoba, która jest po studiach 5-letnich i kształci się dalej w profesjonalnym ośrodku psychoterapii. Co więcej obecne ustawodawstwo (aktualnie ograniczone do maleńkiego rozporządzenia i projektu przyszłej ustawy) określa, że kształcenie to obejmuje okres 4 lat(!) co odpowiada pakietowi 1200 godzin. W tym pakiecie zawiera się wiedza kierunkowa, psychoterapia własna i supoerwizja. Uprawnione do prowadzenia terapii mogą być też osoby pozostające w tym szkoleniu. Co to dalej znaczy?

Wiedza kierunkowa, to specjalistyczna dla danej szkoły terapeutycznej metodyka pracy - temat rzeka, jeśli by opisywać jak pracują osoby różnych podejść (postaram się kiedyś Wam to przybliżyć).

Psychoterapia własna - to podstawa terapii i to zagadnienie, w przełożeniu na doświadczenia gabinetowe, opiszę w kolejnym poście. Terapia własna ma za zadanie pomóc rozwiązać terapeucie osobiste problemy, deficyty, konflikty, itp. po to, by nie wnosił ich do gabinetu i "nie używał" pacjenta do ich rozwiązania czy zaspokjania. Pamiętajmy, że terapeuci to też ludzie, którzy mają swoje życie i swoje problemy. Jeśli usłyszycie od osób z tego fachu, że one nie mają żadnych problemów, to zapomnijcie o otrzymaniu pomocy. 
Przytoczę Wam ciekawe doświadczenie: grupa terapeutów poprowadziła 20-minutową sesję dla studentów (prace indywidualne), żeby pokazać jak wygląda terapia. Studenci akademiccy podchodzili do osoby, którą wybierali sami i prosili o sesję. Studenci pracowali oczywiście na własnym materiale (nie zmyślonym). Po zakończeniu pracy grupa terapeutów omawiała w rundce, na jakich pacjentów trafili i z każdą kolejną wypowiedzią wzrastał poziom śmiechu w grupie. Okazało się, że każdy pracował z osobą, która przedstawiała taki problem, jaki obecnie miał dany terapeuta! Dla przykładu: pacjent, wściekły na ojca, trafił do terapeuty, który ma złe relacje ze swoim ojcem; pacjent, który choć miał łzy w oczach i nie mógł wydusić słowa, trafił do terapeuty, który ma duży lęk przed pracą osobistą w terapii, itd. O czym to świadczy? Ano o tym, że każdy terapeuta ma tzw. "swój worek", czyli przychodzą do niego pacjenci, których problemy są w takie same, lub w jakiś sposób bardzo podobne do problemu terapeuty. 
Można by zapytać - to po co terapia własna? Jest ona po to, żeby terapeuta się rozwijał i pomagał coraz większej ilości pacjentów. Jeśli się nie rozwija - pacjenci uciekają z terapii, ponieważ "magicznie wyczuwają", że terapeuta nie jest w stanie nieść tego, z czym przychodzą. To tak, jakby przychodzić na lekcje gitary do nauczyciela, który sam nie umie na niej grać. Do niuansów w tym temacie wrócimy.

Superwizja. To sytuacja, kiedy terapeuta przychodzi do (zwykle) bardziej doświadczonego i wyszkolonego terapeuty, przedstawiając mu swojego pacjenta (zawsze jest to anonimowe, wiec nie przejmujcie się, zazwyczaj wystarcza płeć, wiek i problem). Zwykle korzysta się z superwizji, jeśli terapia stoi w miejscu (pacjentowi nie poprawia się). Znaczy to, że coś jest nie tak w terapii z tym konkrentym pacjentem. Superwizor, patrząc na tą relację z zewnątrz, pokazuje wtedy terapeucie, gdzie znajduje się trudność. Może ona leżeć np. po stronie terapeuty - w jego problemach osobistych, a mogą to być kwestie techniczne pracy.  Superwizor zatem odpowiada na pytania typu: "dlaczego praca nie idzie?, "jak pracować z tym pacjentem". Może jednocześnie pokazać terapeucie jego obszar do własnej pracy w terapii. 
Należy podkreślić, że superwizja bardzo rozwija terapeutę. Podobnie jak terapia własna.

Bardzo cenna jest też superwizja koleżeńska, kiedy kolega terapeuta, członek zespołu terapeutów danego ośrodka, albo też cały zespół omawia pracę. Zawsze z boku widać więcej.

Macie prawo zapytać terapeutę, gdzie się superwizuje i w jakim podejściu terapeutycznym pracuje. Bywa, że terapeuci sami uprzedzają pacjentów i dobrze. Pamiętajcie, że to służy wszystkim, a przede wszystkim pacjentom. Terapeuta, który superwizuje Waszą sprawę, to terapeuta, który dba o Was i dba o siebie. A kto o siebie nie dba, trudno żeby dbał o innych ;-) Widać to też w gabinetach fryzjerskich, kosmetycznych, stomatologicznych czy innych...

C.d.n - Pozdrawiam - JB