Miłość – o niej pisze
się od wieków. Literatury na temat miłości jest tak dużo, że chyba trudno
napisać cokolwiek nowego w tej kwestii. To, co tak porywa ludzi, co bywa
natchnieniem poetów, pisarzy, reżyserów, muzyków, wokalistów, malarzy, ale też
naukowców – zostało przebadane wzdłuż i wszerz. Trudno znaleźć jedną i zwięzłą
definicję miłości, a nawet jeśli istnieje, to wiele osób wciąż jej nie
doświadczyło i nie wie po prostu jak to jest lub co to znaczy kochać.
Na wstępie tego cyklu
chcę podkreślić, że nie wykluczam osób LGBT i po prostu dla ułatwienia będę
pisał o parze kobieta-mężczyzna, których statystycznie jest więcej. Nie stoi to
na przeszkodzie, by odnieść omawiane procesy do każdej pary.
Jakiś czas temu wraz z
przyjaciółmi z Poznańskiego Ośrodka Psychoterapii Integratywnej próbowaliśmy
znaleźć odpowiedź na pytanie – jak to jest, że dwoje nieznajomych w tłumie
potrafi odnaleźć swoje spojrzenie i doświadczyć tak silnych uczuć, które
sprawią, że nie będą mogli już przestać o sobie myśleć. Nawet jeśli obok tej
jednej osoby, są trzy inne, równie atrakcyjne, o takich samych niezaspokojonych
potrzebach, tylko na jednej skupimy wzrok i jak w Ojcu Chrzestnym – „trafia nas
piorun”. Jak to jest, że miłość pojawia się właśnie między tymi dwoma
konkretnymi osobami?
Połączenie jest tak
silne, że wszystko nagle przestaje mieć znaczenie. Koniec. Jesteś w transie,
jak w tunelu i czujesz, jak przepływa przez Ciebie nieustannie ogromna energia.
I ona płynie w dwie strony. Kompletny flow – dwie osoby płyną w uniesieniu.
Masz wrażenie, że znasz kogoś od wieków, albo z poprzedniego wcielenia – różne
koncepcje słyszałem :) Może za Platonem? – spadająca na Ziemię dusza, która
rozpada się na dwie połowy, a które szukają się tak długo wzajemnie i w
końcu…znajdują.
Biologia, chemia –
feromony – OK, może faktycznie się… zwąchali. Tylko dlaczego te feromony, a nie
tej drugiej, czy trzeciej osoby?
Psychologia –
przypomina z wyglądu matkę lub ojca – ale, że to niby wystarczy? A jeśli nie
przypomina, a ludzie czują to, co czują? Trochę to słabe, ale ten kawałek
będzie istotny w dalszej części (częściach) tekstu.
Dlaczego właściwie
szukaliśmy odpowiedzi na to pytanie? Natchnęła mnie do tego lektura psychoanalityczna
związana z terapią par – „Stan umysłu pary” Lucy Morgan. Książka zaburzyła mi
cały obraz miłości, o której tak lubimy czytać, którą lubimy oglądać i której
lubimy doświadczać. Jaka miłość – pytam? Czytając taką lekturę można odnieść
wrażenie, że psychoanalitycy rozłożyli tę miłość w związkach na części pierwsze,
a sprowadzenie jej do sumy procesów psychologicznych rodzi złość, niezgodę,
bunt.
Moją intencją nie jest
wykazywanie, że miłość nie istnieje. Nie robi tego także Lucy Morgan. Wręcz przeciwnie
- jak najbardziej możemy obdarzać ludzi naszymi uczuciami i być nimi obdarzani
i czerpać z tej wymiany, ile wlezie :) Tego wszystkim życzę, a resztę
potraktujcie jako ciekawostki, które pomogą odkryć procesy zachodzące w
związkach. Na blogu zawsze chciałem pisać językiem prostym i zrozumiałym i tak
zostanie. Profesjonalistów zachęcam do sięgnięcia po lekturę Lucy Morgan.
Pewnie każdego
interesuje, czy grupa psychoterapeutów i psychologów znalazła w końcu
odpowiedź? A gdzie tam. Zrzuciliśmy wszystko na C.G. Junga i nieświadomość
zbiorową – że gdzieś-tam-ktoś-kiedyś-z kimś… No i nagle mamy wrażenie, że w tej
wielkiej ludzkiej chmurze nieświadomości właśnie odnaleźliśmy tę jedyną osobę… Przecież
skądś znacie te feromony prawda? Na pewno coś łączyło naszych przodków! ;-)
Ciekawą kwestią
poddawaną pod dyskusję była identyfikacja projekcyjna. Jest to mechanizm
obronny, który (w dużym uproszczeniu) ma na celu pozbycie się niewygodnych dla
nas uczuć poprzez przejęcie ich przez kogoś. Jest to bardzo silnie działający
mechanizm, a pamiętajmy, że dzieje się nieświadomie. Więc jeśli zachowanie pierwszej
osoby sprawia, że chce aby ktoś „zdjął” ze z niej tęsknotę, pragnienie bliskości
i napięcie seksualne, to siła tego mechanizmu sprawi, że druga osoba, będąc na
to podatna, poczuje to za pierwszą i zrealizuje to dla niej. Uff,
jaka ulga! A jeśli jedna osoba chce odejść ze związku nie biorąc za to
odpowiedzialności i sprawia, że ruch ten, np. w postaci zdrady, wykona partner
przyjmując winę na siebie? Uff, jaka ulga!
Idąc tą drogą można
pomyśleć, że to wielkie zakochanie to tylko pułapka identyfikacji projekcyjnej
jednej ze stron. A jeśli dwie strony wzajemnie wobec siebie używają tak silnego
mechanizmu? To dalej nie tłumaczy, dlaczego z tą, a nie z inną osobą. Do obron
używanych w związkach jeszcze wrócę.
Powiedzmy sobie
szczerze – lepiej, że jest flow między ludźmi, bez względu na to, jak do niego
dochodzi, niż miałby być to związek z rozsądku. Powody typu – nada się na
ojca/matkę, dobrze zarabia, jest dobry/a w łóżku, ma prestiż, jest łagodny,
jest silny, jest piękna, itd. – nawet jeśli są istotne, to bez emocjonalnego
zaangażowania – może stać się jałowym interesem. Cóż, niektórym to odpowiada,
pytanie tylko, kiedy ten układ straci znaczenie i czy w obliczu tego, jak wiele
dzieje się w relacji, czy jest on w ogóle możliwy? A w relacji dzieje się
sporo, bo osoby w parze nieświadomie dążą do realizacji swoich planów,
skryptów, schematów.
Aby zrozumieć dlaczego
nasze związki funkcjonują tak, a nie inaczej, ważne zatem będzie zrozumienie jeszcze
innych zjawisk opisywanych szeroko w literaturze psychoanalitycznej. O tym w
następnej części.
Cz. II - Pod spodem - https://psycho-fusy.blogspot.com/2019/10/kiedy-udaje-sie-zwiazek-cz-2-pod-spodem.html
Cz. II - Pod spodem - https://psycho-fusy.blogspot.com/2019/10/kiedy-udaje-sie-zwiazek-cz-2-pod-spodem.html